środa, 14 stycznia 2009

Kholoud


Kholoud, originally uploaded by mikaton.

Kholoud mieszka w obozie Borj el Barajne. Pomaga mi docierać do ciekawych kobiet i przeprowadzać z nimi rozmowy. Mocno energetyczna i pozytywnie pewna siebie. Nieustannie powtarza, że zna granice swoich możliwości. W ogóle lubi mówić dużo, wtrącając do co drugiego zdania "habibteh". Dużo uroku. Z portfela wysypują się jej dziesiątki wizytówek osób z ktorymi współpracowała jako tłumacz albo researcher. Jej obecność jest dla mnie mocno stymulująca, anjeed:)

niedziela, 11 stycznia 2009

LINK DO REPORTAŻU Z BORJ EL BARAJNE, NIESTETY NIE W CALOSCI

http://dziendobrytvn.plejada.pl/24,14549,news,,1,,konflikt_w_strefie_gazy,aktualnosci_detal.html

piątek, 9 stycznia 2009

ASHURA


, originally uploaded by mikaton.

wiecej na www.flickr.com/photos/mikaton

Nabatiye w strugach krwi i skórach pomarańczy

Ashura w Nabatiye to szyicki krwawy festyn, upamietujący męczeńską śmierć wnuczka proroka Muhammada- Husayna Ibn Aliego. Rokrocznie do miasteczka na poludniu Libanu zjezdzaja się zwolennicy obrzedu z całego kraju i zagranicy. Uczestnikami są głownie mężczyźni i chłopcy, ale zdarzają sie też młode dziewczyny. Poddają się obrzedowi samookaleczenia. Najpierw nacinają brzytwą głowę. Następnie dłonią ( albo dowolnie nozem lub mieczem, ktore wystepuja tu w roli rekwizytow) udejrzają rytmicznie w ranę na czubku głowy, zeby krwotok powiekszyc.. W okrzykach “Haidar” rozpoczynaja swoja droge dokola miasteczka. Niektorzy też się biczuja. Calosc robi wrazenie makabryczne, bryzgająca krew i mdlący jej zapach unoszą sie w meczecie skad wedrówka się zaczyna i kończy obmyciem w wodzie.
Pikaanterii całości dodaje atmosfera ludowego festynu, stragany z tradycyjna przekaska towarzyszaca miejskim imprezom- tyrmusem ( rodzaj grochu) serwowanym z solą , kuminem i cytryna, arabskie slodycze i swiezo wycieskany sok z pomaranczy. Gdzieś w zakrwawionym tłumie lawiruje pan rozdajacy darmowe wzmacniajace ananasowe soczki z rurka, czestuje mnie tez ciastkami. Zajeta scieraniem krwi z obiektywu nie daje sie namowic. Po kilku pierwszych minutach przebywania w oparach krwi robi mi poważnie slabo, po pierwszym rozbryzgu czerwieni na torbie jeszcze slabiej. Ktos w zartobliwym tonie proponuje mi naciecie glowy, grzecznie odmawiam..

W tlumie wyłapuję wystraszone oczy malych chlopcow, ktorzy stoja w kolejce do uderzenia brzytwą. Inni przeciwnie, zamiast strachu , euforia: “chcę jeszcze jedno uderzenie, mialo byc pieć, a są cztery”. Gdzieś obok placzem zanosi sie male ,moze dwuletnie dziecko, ktoremu w obecnosci jego matki rowniez okaleczono.

Mimo atmosfery horroru sytuacja z kilkoma wyjatkami wydaje sie byc mocno groteskowa. Panowie po zrobieniu kilku krwawych rundek pozuja do fotografi z paniami z publicznosci, ktore ukryte za hizabami i przeciwsloncznymi okularami, z aparatami fotograficznymi w dloniach zdawaly sie przez calosc ceremonii kibicować amatorom imprezy. Namioty z pomocą medyczną regularnie cucą omdlałych i zakladają opatrunki.

Członkowie pochodu ociekajac krwią robią sobie przerwe na papierosa i rozmowe przez telefon, ustawiaja sie do grupowych zdjęć. Chętnie wspólpracują z fotoreporterami.
Po czterech godzinach imprezy miasto dosłownie splywa krwia i deszczem, a w kalużach leża stosy skórek pomarańczy, z ktorych wyduszono miąższ. W drodze do Bejrutu wyprzedza nas autobus prowadzony przez okaleczonego uczetnika imprezy i wypelniony po brzegi ludzmi z opatrunkami na glowie. Ashura 2009 za nimi.