sobota, 30 sierpnia 2008

środa, 20 sierpnia 2008

zza okna

Roody w szafie




weź pożyczkę na nowy nos


gdzies w pierwszych postach wspominalam o tutejszym fiole na punkcie fizycznego piekna. w otoczeniu piekna materialnego oczywiscie. i tak, wiele mlodych kobiet, a takze mezczyzn naciaga rodzicow na nowy nos na urodziny. podobno, w okresie powiatecznym na ulicach zatrzesienie zaplastrowanych twarzy. ideal piekna jest jasny- shakira. bujne wlosy, bius, maly nos i pelne usta.

a jesli kogos nie stac na operacje od reki?
i na tę chorobe jest lekarstwo:
w styczniu ruszyla kampania bilbordowa jednego z bankow pod haslem " Beauty loan"- kredycik na kosmetyczna ingerencje :

http://www.iloubnan.info/en/interview/id/25884

niedziela, 17 sierpnia 2008

i jeszcze kilka miejskich pejzazy. na koniec.




wiecej na www.flickr/photos/mikaton

taksowkarze na dworcu autobusowym w Damaszku




niczym harpie rzucaja sie na klientow dochodzacych do dworca, zdrowo przy tym wyklocajac, kto ma pierwszenstwo, czyja teraz kolej, co jest sprawiedliwe, a co nie.

w kolejce po poranny pachnacy chleb

przypominam, czego sie w ostatnich dniach nauczylam- kolejki w tej czesci swiata nie obowiazuja, trzeba sie pchac. jedyny acz zacny przyklad uprzywilejowania kobiet- nas drogie panie pchanie nie obowiazuje. dostajemy chleb poza kolejnoscia. pchania sie.



plac zabaw


playground, originally uploaded by mikaton.

portret malej kobietki


, originally uploaded by mikaton.

my


portet uliczny


, originally uploaded by mikaton.

kawa z kardamonem- ahle ma hel


, originally uploaded by mikaton.

story teller


story teller, originally uploaded by mikaton.

ten pan jest opowiadaczem historii z Damaszku, nic z jego podspiewywanych opowiesci nie zrozumialam, ale i tak zrobil na mnie duze wrazenie

sobota, 16 sierpnia 2008

Flickr

This is a test post from flickr, a fancy photo sharing thing.

fotki z damaszku na http://www.flickr.com/photos/mikaton






turecka telenowela podbija serca meskiej syryjskiej publicznosc

Stary Damaszek to swiat przypraw sprzedawanych wprost z wielkich worow, mydel na wage, zlota , srebra, chust i dywanow. kupcy troche natretnie probuja zaciagnac turystow do wlasnych kramikow, w ktorych winduja niebotycznie ceny. dla potrzeb biznesowych potrafia powiedziec kilka slow pewnie w kazdym europejskim jezyku. z zakresu slownika jezyka polskiego- :”chodz, pokaze ci cos. jak sie masz., nie masz pieniedzy, czemu?”

Suuk jest chyba jeszcze bardziej imponujacy wieczorem, w ekplozji kolorow sztucznych swiatel, w hadlowym chaosie, w zielonej poswiacie bijacej z najwiekszego i najslynniejszego meczetu na Bliskim Wschodzie- meczetu Ummayad, w ktorym swego czasu reke sobie podaly 2 wielkie religie-chrezscijanstwo i islam, kiedy papiez w 2001 zlozyl tam wizyte. tuz po zachodzie slonca, a potem jeszcze raz okolo godziny 9, zawodzenia modlitewne mieszaja sie z kupieckim wieczornym gwarem.


brudno. poza glownymi reprezentacyjnymi szzlakami smieci na ulicy, smieci pod nogami, smieci na schodach w hotelu. obsluga zaklada, ze goscie korzystaja wylacznie z windy, wiec pozwalaja sobie na wysypisko smieci na schodach. zatrzymujemy sie w drozszym hotelu, niz planowalismy. tym razem al haramein i pobliskie stare hoteliki typu bed and breakfest , oferujace nawet nocleg pod golym niebem sa zapchane turystami. w jednym udaje sie nam znalesc pokoj dwuosobowy, ale jak przyszlo do formalnosci, recepcjonista przeszedl na arabski i stanowczo odmowil wynajecia nam wspolnego pokoju. a to z tej prostej przyczyny, ze z ich punktu widzenia R jest “swoj”, wiec moga go zmusic do wlasnych regul gry. Gdyby byl reprezentantem zachodniego swiata, bylby turysta powazanym. recepcjonista dobitnie oznajmil, zeby R. nie porownywal sie z zachodnimi turystami. I tym sposobem trafilismy do znacznie drozszego hotelu, w ktorym musielismy wynajac dwa dwuosobowe pokoje i pan na recepcji postokroc sie upewnial, ze wizyt nocnych nie bedzie. bylam wsciekla i oburzona. i bezradna. w pokojach dziwne wrazenie wiszace w powietrzu, ze nie jest to oaza czystosci. nie byla to takze oaza papieru toaletowego, nie wiedziec czemu ograniczanego, prawie jak na kubie. szczesliwie rzecz to drugorzedna,papier toaletowy kupujemy i caly dzien wloczymy sie po miescie, w ktorym pelno drobnych zakladow fryzjerskich i krawieckich prowadzonych przez wiekowych syryjczykow. w jendym z nich, staruszek na stolku, zgiety w pol prasuje material, para z zelazka w zacienionej klitce bucha i miesza sie z upalem. swiatlo jest obledne. gdzies na na kamiennych schodach, pamietajacych kilkanascie wiekow wstech, siedzi mlody chlopak ze sluchawkami w uszach i sluchajac muzyki wyszywa dywan. Damaszek rozwiaja sie turystycznie w hipertempie, na kazdym rogu kafejki, zgodnie z europejskim trendem zwa sie “Galeriami”, wystawy sztuki wspolczesnej, nowy bruk i ekskluzywne butiki ze slodyczami, ubraniami i bizuteria.


Okolo godziny 6 meska czesc Damaszku oddaje sie przyjemnosci ogladania tureckiej telenoweli. w porownaniu z egipskimi soap opera- ( duza ciekawostka dla zaintersowanych telewizyjna produkcja)- turecka jest o NIEBO lepiej filmowana, w nowoczesny standardowy sposob. w meskich zakladzie fryzjerskim, klienci zamrozeni w bezruchu, fryzjerzy w nozyczkami w reku, zahipnotyzowani sledza losy wyzwolonej tureckiej blond pieknosci w krotko obstrzyzonych wlosach. mescy klienci restauracji z dziedzincem, fontanna i drzewem pomaranczy posrodku- robia dokladnie to samo. gdzies pomiedzy mezze a glownym daniem nie odrywaja owzroku od wiszaca nad nimi plazmy. kelnerzy pozostaja w podobnym stanie hipnozy.
goscie knajp maja przewaznie wielkie brzuchy. powszechnie wiadomo, ze dla tutejszych ludzi jedzenie to ogromna przyjemnosc i socjalne wydarzenie. w tradydyjnych restauracjach rodziny- liczne, baardzoo liczne- grupuja sie przy dlugich na kilkanascie osob stolach, ktore uginaja sie, doslownie uginaja sie, pod naporem jedzenia. niedzielny obiad, wyglada jak polska weselna uczta, pelna mezze, mies, owocow i fajek wodnych. siedza, pija, jedza i fajki pala zezujac na tureckie gwiazdy telenoweli.

a w Damaszku- slowami






a w Damaszku..znow moge oddychac. co prawda temperatura znacznie powyzej 30 stopni i slonce pali niegorzej niz w Bejrucie, to jednak z racji wysokosci, powietrze jest suche ,cisnienie wyzsze, oddycham, mam energie, nie padam ze zmeczenia po kazdej niajmniejszej czynnosci. R. odsypia krotka noc, a ja biegam z aparatem po starym miescie i suuku- gigantycznym zadaszonym markecie, sprzedajacym myslo i powidlo, pozlacany orient i podrobki paskow dolce & gabana. swiatlo i cienie, powalaja- sami zobaczcie. W tym 6 milionowym miescie roi sie zoltych nowoczesnych taksowek, zielonych nowych autobusow, spalin i smrodu smieci, mieszkancow miasta, amerykanskich, angielskich i wloskich turystow i obrzydliwie bogatych bogatych turystow z krajow Gulfu. Europejscy turysci udaja, ze znosza dzielnie upal, zaczepiaja autochtonow, pija ziolowa szaj i pykaja nargille. Damaszek przyciaga orientem, zapachem mieszanych na miejscu perfum- swoja droga straszliwie duszacych i troche smrodliwych, a to dlatego, ze sa czysta esencja, nierozcienczonymi olejkami bez krztyny alkoholu.
w okolicy Suuku tlocza sie kobiety w czerni, niektore pokazuja oczy, niektore cala twarz maja zaslonieta. czesto kilka kobiet z jednym mezczyzna w bieli, w charakrerystycznej chuscie, albo turbanie. o hipokryzjo, te pozaslaniane kobiety, chowajace sie w ciemnych dlugich szatach, za slonecznymi okularami, sprawiaja wrazenie jaby chcialy zniknac (.mnie osobiscie przyciagaja swoim wygladem niczym z gwiezdnych wojen).jednoczesnie lapczywie pozeraja wzrokiem i dotykiem wystawy pelne frywolnych i tandnetnych strojow wrozek, ksiezniczek, tancerek tanca brzucha, bielizny, szpilek i obcislych kobiecych wdzianek. muzulmanki kupuja, a muzulmanie im te frywolnosci sprzedaja.

damaszek w swietle dnia






“daje ci wizę ważną miesiąc, ale możesz na niej zostać trzy miesiące”

“daje ci wizę ważną miesiąc, ale możesz na niej zostać trzy miesiące”- takie oto zdanie wypowiedzial oficer graniczny, zaraz po tym jak sie okazalo, ze moja wiza nie traci waznosci tego dnia kiedy przekraczalam granice, bowiem jej termin przydatnosci uplynal... 3 miesiace temu. zdumialam sie wielce, szczegolnie, ze w tym temacie wykonalam dwa telefony do ambasady warszawskiej. strażnik graniczny machnal jednak reka, stwierdzil, ze nic nieszkodzi, i ze dostane nowa. miesieczna. ale z mozliwoscia pozostania w kraju 3 miesiace. zdebialam. Roodiemu tez zajelo chwile przyswojenie tej informacji. ale czy prawo musi byc zrozumiale dla maluczkich?- wazne, ze wiedza- o ile wiedza- jak je przestrzegac. tak czy owak znow jestem w Libanie, tym razem legalnie.
na granicy dostaje malego szalu, gdy grupa muzulamanskich cudzoziemcow atakuje stanowiska do odprawy obcokrajowcow. mam pecha, jestem za nimi. wybieram zgrupowanie mniej liczne. dopiero po kilku minutach dociera do mnie, ze naturalnie ci ludzie pogrupowali sie-jakby to nazwac- dwie kupy, bo z pewnoscia nie kolejki- mezczyzn i kobiet,. Ja przypadkowo stoje z mezczyznami i po krotkim namysle postanawiam nieodpuscic i tego nie zmienic. w obu grupach nie ma miejsca na kolejke, ci ludzie napieraja na siebie, wciskaja sie jeden miedzy drugiego. chaos i obstrukcja. kobiety sa gorsze, cisna sie, popychaja, przepchaja, napieraja bez slowa przepraszam. ostro mnie denerwowaly. w koncu, gdy po 30 minutach moj stan oczekiwania nie posunul sie o centymetr, poza tym, ze przede mna cudem przybylo kilku mezczyzn, straznik graniczny wypatrzyl mnie w tlumie i zawolal do okienka.
mialam ochote wszystkim tym babom pokazac jezyk.

w drodze do damaszku