piątek, 8 sierpnia 2008

epizod w dzielnicy ormianskiej pt. goldfish

epizod o wscibianiu nosa. rzecz o tym jak mieszkancy Libanu uznaja nieswoje sprawy za swoje sprawy. przejezdzajac service taxi ormianska dzielnica Daura, za oknem mignal mi obwozny kramik sprzedajacy zlote rybki. pierwszy krok, drugi blizej i bach, zaatakowalo mnie, najpierw zainteresowanymi oczami a potem pytaniami pol dzielnicy. przyzwyczajona do sytuacji, ze jesli ktos pyta dlaczego to z pewnoscia ma przynajmniej minimalnie cos ze sprawa, ktora jest aktualnie tematem, wspolnego- grzecznie odpowiadalam nie dajac sie obstrzalowi pytan. pierwszy pan usatysfakcjonowany odpowiedzia, ktorego w pierwszej chwili potraktowalam jako sprzedawce, wsiadl do pierwszego przejezdzajaceg autobusu i odjechal. dwoch kolejnych mezczyzn na skuterze nie przekonali mnie to tego, ze ponosza jakokolwiek odpowedzialnosc za kram z rybami, wiec na nich fuknelam, odpowiadajac tylko : sura!- zdjecie!ostatni, uczciwie wygladajacy mezczyzna, zaproponowal mi uprzejmie obejrzenie kolejnej wystawy z rybami, po drugiej stronie ulicy, poinformowal rowniez, ze nie sa to ryby z morza i ze lubi polakow i papieza, gdy jeszcze zyl, zaproponowal tez swoj numer telefonu. jak sie okazalo, byl niezwiazanym z rybami przejezdzajacym ze swoim kramikiem smieciarzem, ktory chetnie przypozowal do zdjecia z rybnym- w domysle wlasnym- kramikiem.








Brak komentarzy: