niedziela, 7 września 2008

sledzac ramadan

spodziewalam sie. eksplozji ludzi na ulicach, swiatel ,znakow, zapachow. niestety , zamiast tego opustoszale ulice szickiego karakondrusu i zwiedniete lamki - przypominajace choinkowe- zawiszone miedzy dwoma zdecydowanie za blisko siebie usadzonymi budynkami. gdzie niegdzie smutny ksiezyc z palemka na znak ramadanu. na ulicach jedynie zapach smazonego sera w ciescie polewanego plynnym cukrem, przechodzien przemyka kupuje 12 ciastkowy zestaw i pedzi do domu na kolacje.restauracje w drogich muzulmanskich czesciach miasta wyjaktowo na czas ramadanu sa w ciagu dnia zamkniete. po co otwierac skoro wiekszosc posci. za to po zachodzie slonca to co innego. wieczorami muzulmanie rodzinnie ucztuja na potege, w domach i knajpach. kolacja, desery i pyk pyk fajki wodne..rzecz troche przypomina polskie swiateczne obzarstwo, co poniektorzy tak samo laduja w szpitalach z przejedzenia, szanse o tyle wieksze, ze wielkie zarcie trwa miesiac.ceny w supermarketach na ten czas rosna, solidarnie, tez w spozywczkach w chrzescijankich dzielnicach. promocji na daktyle nie zauwazylam ( marta owszem w sztokholmskich supermarketach).ciekawe sa patenty na obchodzenie postu. podobno o 3, 4 rano, piekarnie serwujace sniadaniowe manoushi pracuja pelna para, na ulicach gwar, wszyscy sie spiesza z jedzeniem przed wschodem slonca...

Brak komentarzy: