piątek, 7 listopada 2008

różnic kulturowych ciąg dalszy -na przykladzie libańskiego wesela

Aby libańskie wesele mogło sie odbyć należy przygotować sie na średnio 25 tysiecy dolarów kosztów. Taka kwota powinna względnie zaspokoić żądna odpowiednich czyli wysokich weselnych standartów publike i – czysto teoretycznie- parę młodą. owa dość okrągłą sumka zostaje zainwestowana w wynajem przestrzeni w górach ( to akurat rozumiem, zeby bylo czym oddychac) , koniecznie z basenem ( nieużyteczny pod koniec października, wolor ozdobny, dobrze wygląda w kadrze), jedzenie, alkohol, wiadomo, trzeba ostatecznie nakarmić 200 osób. suknia ślubna- bardzo duzo tiulow i welonow. hitem sezonu są tancerze prezentujacy tradycyjny weselny taniec libanski wprowadzajacy na uroczystość parę młodą- czyli moda “Back to the roots”, nie wiem skad pochodza tancerze, ale kilka dni temu, goszcząc w obozie palestynskim widzialam zespol w tradycyjnych libanskich strojach, odkurzajacy szczoteczka z naturalnych ptasich pior samochod, ktory niczym rumk mial ich porwac w weselna trase...wiec moze to nie libanski , a palestynski folklor daje glowe ,ze nikt i tak by sie nie zorientowal.

Na to wszystko, jako wisienka na czubeczku deseru: wideofilmowanie. nie, nie, nie, żaden tam pan Jurek z wąsem biegający jak oszalały z małą kamerką w roztrzęsionych rękach. nie, nie. To dwie profesjonalne kamery telewizyjne, z operatorem kamery i operatorem uwaga! -tu bezcenna informacja dla znawców telewizyjnych cyrków- operatorem kranu!wielkiego ramienia stosowanego zwykle przy wielkich produkcjach telewizyjnych, dający efekt płynnego najzdu kamery na -w tym przypadku- pożerającą szoarmę ciotkę Hibę i wyjącą na scenie ( specjalnie na te okoliczność zbudowana scena z oswietleniem dla tanczących gości) panne młodą spiewającą utwór z dedykacją dla pana młodego.
Po tancerzach, nalezy oplacic dj-a serwujacego – hity z satelity. ( element weselny zunifikowany dla wszystkich kultur). Koszty imprezy uwzględniją wczesnieją wycieczkę na Cypr w celu zawarcia ślubu cywilnego w sytuacji, gdy pan i pani młoda różnią się wyznaniami. ( w prawie libańskim sprawy cywilne takie jak śluby czy rozwody reguluje prawo religijne, więc o ślubach cywilnych w Libanie nie ma mowy, można zawszeć ewentualnie malzenstwo religijne, w przypadku mezczyzny muzulmanina i kobiety na przyklad chrzescijanki, ktore nie obliguje kobiety do zmiany wiary, w przypadku kobiety muzulmanki taka mozliwosc nie istnieje) Zatem po powrocie z Cypru, czeka parę faktyczna uroczystosc, z sukienkami i frakami. Panie i panowie szykują się niezmiernie pieczołowicie na ten wieczor, mam na mysli gosci, nie tylko samych zainteresowanych. Meźczyżni biegają po zakupowej mekkce – dzielnicy Hamra i kupują koszule za 200 dolarów. Panie spędzają tradycyjnie długie godziny u fryzjerow, im wiecej wkladu pracy fryzjera i pieniedzy klientki tym wiekszy, doslownie wiekszy i sztyniejszy efekt na glowie.
Ale tego wszystkiego nie bylam jeszcze swiadoma na godzine przed weselem. Odebralam telefon od Violen upewniającej się, że nie zakładam powłóczystej sukni. (?), zasępiłam się na chwilę nad pytaniem zadanym przez R.- “yyyyy, nic nie robisz z włosami?”, ja na to: “a ty? nic nie robisz z włosami?” on: “pytamm, bo wiesz, kobiety przed weselem to zwykle chodzą do fryzjerów i takie tam...”

....???????

nie wiedzialam zupelnie jak to zinterpretowac, aż do momentu wejścia na BASEN. swiatla z reflektorow w odcieniach zieleni. I wtedy wszystko stało się jasne: przed moimi oczami okazaly sie kobiety, które ewidentnie wpadły na drinka wracając z gali oskarowej, w jedwabiach kończących się metr za nimi i w- tu warunek bezwzgledny- bujnych na codzien wlosach przemienionych w zmatowiony, plastikowy, natapirowany helm. (fryzjerzy chichoczą gdzieś w kacie licząc wyłudzone pieniądze) Szał: Cateriny Zety-Jones tyle, ze w wersji mat. Violen mruga do mnie okiem, ja czuję się odrobinę zagubiona, szczególnie po tym jak – nie bedąc wczesniej wtajemniczoną w zwyczaje ślubne, najpierw wespoł ze swoim wtajemniczonym, ale rozkojarzonym chłopakiem pewnym krokiem pominelismy witajacy u progu komitet powitalny, skladajacy sie z glownych przedstawicieli rodow, potem chcac naprawic błąd kazdemu po kolei wytrzeslam rece pokrzykujac marhaba-dzien dobry, zamiast mabrouk, czyli gratuluje.
ale nic, maly nietakt przelknelam i wszystko zaczelo sie dobrze ukladac zanim, wkrótce po zaserwowaniu kolacji, (bardzo smacznej kuchni fusion, i szoarma i tajskie krewetki i tradycyjne meze, pycha) nie zdalam sobie sprawy ,ze zniknela ona posprzatana przez kelnerow nieodwolywalnie i ostatecznie. zamiast golonki o polnocy wjechaly ciasteczka arabskie, a potem zamiast barszczy, zimnych nozek i salatki, kelnerzy zaczeli sprzatac serwety ze stolow, a dj sie spakowal. o 1:30 zgasly swiatla. skandal. zaproponowano nam weselne after party w klubie nocny, ale po tym jak zatanczylam lambade poczulam sie wystarczajaco weselnie usatysfakcjonowana i odmowilam.
zapomnialabym najwazniejszego- przez cale wesele niczym matre, pan mlody powtarzal, ze nie jest usatysfakcjonowany efektem i zaluje zmarnowanych w ten sposob pieniedzy.

ps. z powodow osobistych, bojkotu fotograficznego imprezy, zadnych zdjec dokumentacyjnych nie posiadam. musi wam wystarczyc wyobraznia.

1 komentarz:

Mateusz Domański pisze...

Fajnie napisane. Pozdrawiam i gratuluję.