wtorek, 21 kwietnia 2009

wiecej swiąt niż w polskim kalendarzu




Przez dwa tygodnie swietowalismy Wielkanoc. Zakonczyli maronici, zaczeli ortodoksi. I konsekwetnie, wszelkie swiata to dni wolne od pracy dla wszystkich, rownież dla tych, ktorzy zmartychwstaniem Chrystusa malo sie zajmuja. I tak, trzy dni wolne od pracy w zeszlym tygodniu, trzy dni wolne w tym, piekny czas przejezdnych ulic, ciszy i przezroczystego powietrza. Pierwszego plażowania nad ciemnoblękitnym morzem. Dobrze czasem, -poza okresem strzelanin ekspresywnie podkreslajacych roznice niby wyznaniowe- zyc w kraju roznorodnym religijnie czego zupelnie nie potrafia dostrzec Libańczycy.

Osobiscie tylko raz jeden jedyny zdarzylo mi sie kulturowego tygla nie docenic, gdy wazna paczka wyslana Fedexem nie dotarla na czas do telewizji, bo kurierzy swietowali z Ormianami, mimo, ze siedziba kurierskiej firmy znaduje sie w centrum chrzescijanskiego Aschrafeh, na placu Sassine i raczej wsrod pracownikow nie ma zbyt wielu przedstawicieli tej mniejszosci. Nieważne, biuro solidarnie celebrowalo swieto Ormian wylaczajac sie tego dnia z rytmu pracy, a to kosztowalo mnie wtedy duzo stresu.

Apropos Wielkanocy, w zalaczniku, kilka zdjec ze zwienczonego sukcesem sniadania swiatecznego. Z niejasnych dla mnie osobiscie powodow rzucilismy sie z Szymonem w wielkosobotni wir pracy, przyrzadzajac salatki, pieczenie, nadziewane kurczaki i wielkanocne jaja. I zupelnie niechcacy wynajmowany przez Szymona i Zahera libanski dom nagle zapachnial znajomo, a potem i wizualnie wydal nam sie bardzo znajomy,troche jak taki dom cioci Basi, albo cioci Stasi na przyklad.

Brak komentarzy: