środa, 22 kwietnia 2009

z serii spotkań dziwnych





Od rana ciąg przyjemnych przypadków. Rano w drodze do piekarni na G, tuż na narożniku, ktorego sciana wylożona jest lustrem zobaczylam spokojną i silną twarz dziewczyny o afrykanskich rysach, ujrzalam ją podwojnie, wraz z lustrzanym odbiciem. Zapytalam się czy mogę ją sfotografowac, w tym samym momwncie kiedy zza rogu wyłonił się autobus. Mialam 15 sekund czasu, w ciagu ktorego zdazylam zrobic kilka zdjec, podziekowac i niespodziewanie z nia usciskac, niesamowity przepływ pozytywnej energii. Potem się okazalo, że Szymon, mieszkal z nia w tym samym momencie. Wydala mi sie bardzo silna, a teraz juz wiem, ze przez kilka lat pracowala w Libanie po przyjezdzie z Etiopii jako służąca, a życie służących w Bejrucie do latwych nie nalezy. Hm, spróbuję ją jeszcze kiedyś sfotografować. Trochę później kolejne spotkanie. Robiąc zdjęcie kanapy, krzeasła bez nogi i gry światel, w drzwiach starego domu pojawila się tleniona blondynka w czerwonym, oldschoolowym dresie Addidasa i zapytala się mnie po arabsku czego chcę. Od słowa do słowa i już, pilam nescafe w kubku, po bozemu, po wschodnioeuropejsku, z nową rumuńską znajomą i ją teściową pieszczotliwie nazywaną przez nią Teta, czyli babcia. siedzimy przed domem, Teta masuje kości, a M. od roku zaślubiona libanczykowi, odpala kolejnego papierosa i wskazuje palcem zaparkowane Audii TT i nowego Mercedesa. Mowi, ze należą do jej męża, wraz z samochodem numer trzy, ale ona z nich nie korzysta, wlasciwie to wcale nie rusza się z domu bez swojego ukochanego. pali papierosy i rozmawia z Tetą. Zapewnia, ze nie ma z tym problemu, w sensie z nic nie robieniem. Opowiada mi o Drakuli. Popijam nescafe i sie dziwię.

Brak komentarzy: