czyli 27 urodziny R. swietowalismy hucznie noc i dzien i noc. niespodzianki sprawily z R cieszyl sie niczym maly chlopiec..
wczoraj moje samopoczucie bylo naprawde paskudne. bol glowy nie do zniesienia. dzien spedzony ogladajac dokumenty national geografic i desperate housewifes.
dzis powrot do zywych, z zaskakujaca energia i swieza glowa.
dodam, ze od kilku dni R jest moim nauczycielem arabskiego. brak mu nauczycielskiej cierpliwosci, ale metodycznie swietnie sobie radzi..wszyscy ciesza sie jak dzieci, gdy tylko wydobywam z siebie zwrot w stylu szu fi mafi?- co sie dzieje, co slychac.. albo chocby marchew albo osiol.
ucze sie z elemetarza dla dzieci , cwicze cerpliwie pisownie literek, sprawia mi to duza satysfakcje.
potrafie tez zwrocic sie do R - gdy jest taka porzeba- slowami "moj osle" (hmary) :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz