zmeczeni upalem i podroza z poludnia po powrocie do bejrutu w
pakowalismy sie natychmiast w biurakratyczna paszcze lwa- tutejsze biuro tepsy.
niebywale, ze pracujace w takich miejscahc urzadniczki jak swiat dlugi i szeroki wygladaja tak samo, z nierownymi wysuszonymi pasemkami farby i kwasem skrecajacym szczenke.
R na wstepie zrobil mala awanture i w szczegolach opowiedzial cykl czeskich pomylek pracownikow wizytujacych kilkakrotnie w naszym domostwie w celu wiadomym. w sobote pojawili sie pracownicy firmy i zainstalowali linie. zainstalowali, to znaczy zakupiony przez r kabel, przerzucony przez niego przez balkon przez 5 pieter w dol podlaczyli do puszki. wtyczke nalezy sobie zamontowac we wlasnym zakresie.
pani machnela reka i odparla- ach, ok, nic takiego sie nie stalo...
R sie wsciekli zrobil mini przedstawienie na cala sale. bylam z niego gleboko dumna, Ewa wie dlaczego. generalnie zwykle jest pierwszy w kolejce do bycia zrobionym w wielkiego konia. tym razem mnie zaskoczyl. pania z biura rowniez, bo kolejne jej pytanie brzmialo:
czy mieszkales moze za granica?
podobno bedziemy miec wkrotce internet.moze w przyszlym tygodniu. wszstko zalezy od woli pracownikow libanskiej tpsy. o zgrozo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Wow!!! Jestem pod wrazeniem! Roodi zrobil awanture?! Nie wierze! Moze w krotce uda mu sie tez jezdzic "service taxi" za najnizsza taryfe?! Ucaluj go ode mnie - wyslalam mu smsa ur., ale albo nie dostal albo znow nie ma oplaconego tel. ;-)
Prześlij komentarz