środa, 18 marca 2009

Damaszek tam i tu

Ostatnia podróż do Damaszku, trzecia w przeciągu roku, nie zapisze się szczegolnie w pamieci. Szybko, nerwowo, nie miałam czasu się odprężyc. Ludzie smutniejsi niż w Bejrucie. Biedny kierowca taksowki, ktoremu bylismy winni 2 dolary, a nie mieliśmy drobnych syryjskich funtow zmagał sie z lodowatoscia innych kierowcow, nikt nie chcial rozmienic mu nieszczesnych 500 funtow. Nagle zrobilo mi sie go zal. Sam szorstki w obyciu, nijak nie wzbudzal wspolczucia ani kolegow po fachu ani pracownikow stacji benzynowej. Przypomnialo mi sie, ze w Bejrucie zdarza sie ,ze kierowcy taksowek rozmieniaja sobie pieniadze podczas jazdy, wyciagajac dlonie przez okna swoich sfatygowanych mercedesow.

W Syrii na dystansie Damaszek-Bejrut na drogach kroluja stare chevrolety. Pod tym wzgledem rozkrzyczany dworzec klocacych sie zawziecie o klientow taksowkarzy robi wrazenie. Stado agresywnych Syryjczykow,dowodzacych kazdgo dnia o swojej meskosci niczym koguty, a obok, ze stoickim spokojem, w rownych rzedach , odpoczywaja w sloncu stare amerykanskie wozy. Ludzie nie sa tu specjalnie wylewnie uprzejmi, czuc opresje w powietrzu i beznadzieje. Wielkie miasto, wielka bieda. Damaszek poza smrodem wielkiego miasta pachnie tez mocno, duzo mocniej niz Bejrut orientem. Ludzie o duzo ciemniejszej skorze siadaja na skrawkach trawnikow i rozmawiaja. Przy glownych ulicach dzieci sprzedaja arabskie slodycze. Starzy mezczyzni zapalniczki. Dumna Beduinka o oczach drapieznego ptaka sprzedaje swiezy rumianek. Jest inaczej. Rznie sie obcych ( sprawdzilismy z Roodim wizytujac toalete) na kase ile tylko sie da. Widzialam stary ozdobiony pieknymi lampami souk z narzedziami, gdzies pomiedzy mlodkami, ktos handluje tez oliwkami. Widzialam wielkie dojrzale truskawki w zimnym powietrzu marcowego dnia, widzialam snieg w syryjskich gorach i kobiete zakryta przezornie, bardzo dokladnie czernia, ktora zapomniala sie i w popoludniowym swietle, jak kot, oparla cialo o rozgrzany mur i zadarla "wyzywajaco" noge, wystawiajac do przodu kolano. Widzialam zebrzace dzieci, przeganiane od stolikow przez mieszkancow Damaszku, dzieci pucybuty, morze turystow pijacych herbate rumiankowa, koty wylegujace sie na dachach. A dzis w Bejrucie zobaczylam sztuke o Damaszku, wyrezyserowana przez Szkota. A w drodze powrotnej, w samochodzie swiezo poznanej Ormianki uslyszalam plyte Kayah i Bregovic.

Brak komentarzy: