środa, 11 marca 2009

zmienil sie smak frytek w La Tabkha i zmienil mi sie tez punkt widzenia

i samopoczucie. Ostatnio zrobilo mi sie tu, w moim bejrudzkim życiu bardzo dobrze. Jakby tak znajomo bardziej, u siebie, wygodniej i pewniej. Pewnie sinusoida samopoczucia w nieswoim kraju to stan na stale wpisany w życie cudzoziemca, pewnie nie jestem w swoich odczuciach odosobniona. Po prawie 10 miesiącach życia tu zaczynam dopiero powoli nabierać dystansu. Do siebie, do mojego zycia tu, do Libanu. Po pierwszym okresie euforii, a potem paśmie trudności, porażek w temacie pracy, nagłego nadmiaru czasu, a przede wszystkim PORAŻAJĄCEGO poczucia, że tak o to, tu i teraz stoję i mogę i muszę wziąć życie w swoje ręcę. Po latach życia w rutynie codziennych "muszę" muszę iść na wyklad, muszę zrobić kolejny materiał w tym tygodniu, tym razem w Koninie, często na nieinteresujący mnie albo gorzej totalnie absurdalny temat, co robić jednak "muszę", nagle nie muszę. Mogę zrobić co chcę. I to się okazało ogromnym trudem i wyzwaniem. I lekcją, że o to, o dziwo łatwiej jest żyć w kieracie codzienności, która męczy, w której często to ktoś inny pociąga za sznurki i wyznacza zadania i latwiej jest tej codzienności nie znosić niż wziąć życie w swoje ręce. Tak po całości. Do tego doszedł szok, że teraz to już nie podróżowanie, że teraz to ja tu żyje, mieszkam, to jest mój nowy dom, bez bliskich ludzi, w totalnie innym świecie, niezrozumiałym , często absurdalnym, czasem zamkniętym. Mocując się z językiem, którego nauka idzie jak po grudzie, bo każde słówko trzeba skojarzyć z trzema innymi, albo i jakąś sytuacją bo spamiętać inaczej się nie da. A jak się uda spamiętać to nie można wymówic.
I tak. Po trudnym czasie, jakoś tak pomału, w dużym stopniu za sprawą Krogulca i jej wizyty tutaj, która pozwoliła mi spojrzeć na siebie i moje życie tu cudzymi oczami. Poza tym szkola daje mi energie, to że umiem się wytargować i zawalczyć o swoje, albo przeklnąć kierowcę taksówki, to wszystko sprawia, że jest łatwiej, bardziej swojsko i pewniej. No i piszę ostatnio, to dzięki zainteresowaniu moim byciem tu Kwaska. No i dobrze jakoś tak. I doceniam bycie tak daleko od stresu, ktory do niedawna spinał wszystkie mięśnie i z daleka od KRYZYSU. dobrze mi. mam czas. na myślenie, na naukę, na patrzenie, na fotografowanie. mam czas.

1 komentarz:

Eva pisze...

Ale ci zazdroszcze..... Tak bardzo brakuje mi wlasnie czasu i tego by robic to, co chce, nie co mi kaza...