niedziela, 15 marca 2009

o tęsknocie do mojego starego świata na starym kontynencie

Gdy łapie mnie za garło, a zdarza się to często, mam wtedy wyjść kilka: próbować uciec, poddać się jej , co zwykle prowadzi do depresji, mogę też próbować o niej zapomnieć. A czasem dla odmiany , same z siebie, nieproszone, małe, niespodziewane w bejrudzkiej rzeczywistości polskie akcenty przynoszą ukojenie. Solo fińskiej tancerki Virpi Pahkinen, ktora przygotowała choreografie dla kilku przedstawien Polskiego Teatru Tańca przypomniala mi tamten poznański, stary czas. Poczułam się trochę tam, a trochę tu. Teatr tańca to w Bejrucie to dziedzina niezbyt popularna, więc występ Virpi chłeptałam spragionymi oczami. Grupa starszych pań podsumowala co prawda jej solówkę jako " ćwiczenia jogi", ale generalnie publiczności bardzo się podobało. Tego samego dnia, chwilę wcześniej moja nowa klasowa koleżanka, w polowie Amerykanka w polowie Ormianka wzięła mnie ze sobą do jej znajomego fryzjera w ormiańskiej dzielnicy Bourj Hammoud, którą wcześniej znałam z widzenia, gwaru ulicznego, otwartych do poznych godzin jubilerow, wiszacych lancuchow kielbas ormianskich w witrynach sklepu, nie mialam nigdy jednak okazji wejsc tam głębiej. Byłam zachwycona nowym doświadczeniem, ormiańskiego języka i ormiańskiego fryzjera. Własciwie to nie fryzjer, a stylista fryzur w szaliku na szyi , w spodniach D&G był przemily, wylożyl mi szybko i zwięźle swój stosunek do Libanu i libańskich władz i swoj anarchistyczny światopogląd, a na koniec dodał, że ma klientkę Polkę, która uwielbia efekt jego fryzjerskich poczynań, a poza tym to pracuje dla libanskiego rzadu, o ile ja dobrze zrozumial. Wątpliwe to chyba, ale być może sie temu kiedyś bliżej przyjrzę. Póki co planuję kolejne spotkanie z pewną Polką, która ze swoim Palestyńskim mężem od lat mieszka gdzieś w Dahie,.Zamierzam też niebawem odkryć ormiańską kuchnię.

Brak komentarzy: