poniedziałek, 9 marca 2009

z cyklu niezłapane: baba za babą

Na Hamrze, w dzielnicy, która zdaje sie być kosmopolitycznym, biznesowym i handlowym centrum miasta, zatłoczonym bogatymi żonami biznesmenow, biznesmenami, turystkami z naftowych krajów, które parkują wielkie jeepy na srodku ulicy i zostawiają je tak, na światłach awaryjnych, żeby szybciutko wyskoczyć i zrobić zakupy w jednym z butikow haute couture dla wyjątkowych, znudzonych, obrzydliwie przy tym bogatych kobiet, wlasnie tam najlatwiej znalesc pociągnięte grubą kreską, spoleczne sprzecznosci. I tak, przegapilam obiektywem taka oto scene. Tuż przede mną, wąskim chodnikiem, gęsiego szly równym tempem trzy kobiety, jedna za drugą, przed drugą trzecia. Pierwsza, w zakrywającym skrzętnie głowę i ciało czarnym okryciu, prawdopodobnie libańska szyitka, albo turystka. Za nią, na wysokich obcasach, w buzujących kolorami bluzce , czanych spodniach i barwnym hiżabie zakrywajacym włosy, typowa mieszkanka Hamry, za ktorą szybkim krokiem podążała trochę młodsza, farbowana na blond w ubraniu pozwalającym bezbłędnie określić wszystkie wymiary jej ciała, ostatnia w kolejnoci, ale rownie dobrze reprezentująca swoj typ mieszkanka Bejrutu.

Brak komentarzy: